polityka

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…

Co to będzie, co to będzie? Od poniedziałku każdy zadaje sobie to pytanie. Czy Samoobrona zostanie w koalicji, a może z niej wyjdzie? A jeśli wyjdzie, to czy PiSowi uda się uzbierać większość, czy będą wcześniejsze wybory? Wszyscy zgadzamy się tylko w tym, że wcześniejsze wybory niewiele zmienią.

Ja nadal twierdzę, że cała ta „Leppergate” (jak już ktoś ją nazwał) to tylko zasłona dymna dla wcześniejszych problemów rządu. Praktyka ta (zwana „teorią przykrywania”) nie jest zresztą nowością (wbrew temu, co pisze Piotr Gabryel – twórca nazwy). Nasi przyjaciele zza oceanu już w 1997 roku nakręcili o tym film (IMDB, FilmWeb), który oczywiście gorąco polecam.

Dzięki całemu zamieszaniu wokół (byłego już) wicepremiera mało kto pamięta już o tym, że pani Fotyga winna jest nam pewne wyjaśnienia. Niewielkim zainteresowaniem cieszyły się zapewne również dzisiejsze newsy o tym, że rozmowy lekarzy i pielęgniarek z rządem zostały zerwane, czy o tym, że Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Prezydenta o „rozważenie możliwości zawetowania nowelizacji ustawy o sądach. Dlatego też podejrzewam, że jeszcze przez jakiś czas, będziemy karmieni przedziwnymi informacjami na temat owej afery. Ostatecznie jednak okaże się, że A. Lepper nie miał z tym nic wspólnego i spokojnie wróci na swoje stanowisko.

Załóżmy jednak na chwilkę, że tak się nie stanie. Cóż wtedy nas czeka? Wbrew temu, co sądzi Azrael, nie wydaje mi się, aby PSL był tak naiwny i dał się skusić na koalicję z PiS i LPR, gdyż oznaczałoby to ich koniec i Waldemar Pawlak chyba doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Zatem jeśli nie Samoobrona, to prawdopodobnie wcześniejsze wybory. Na sam dźwięk tego słowa każdy inteligentny Polak dostaje już gęsiej skórki, bo w tej chwili kompletnie nie ma na kogo zagłosować. Dlatego też wybory te niewiele by zmieniły. Jak wskazują ostatnie sondaże, PiS stracił nieco poparcia, ale do jesieni jeszcze sporo czasu. A co po wyborach?

Skoro by do nich doszło, to koalicja PiS-Samoobrona pewnie by się nie powtórzyła. Mam także wrażenie, że nie doszłoby do porozumienia między PiS a PO. Partia Tuska od ostatnich wyborów próbuje pokazać, że jest antyPiSem, więc mogłaby stracić część elektoratu. Z drugiej strony władza kusi. Co nam więc pozostaje? W zależności od liczby głosów brakujących PO do osiągnięcia większości albo koalicja PO-PSL lub PO-LiD. I z jedną i z drugą wersją porozumienia spotkaliśmy się już przy wyborach samorządowych i wydaje się, że jest to w tej chwili najmniejsze zło.

Czy jednak przyniosłoby to jakieś zmiany Polsce? Najprawdopodobniej nie. Platforma nie mogłaby już odszczekiwać się PiSowi, musiałaby w końcu ujawnić swój program, a to (mam wrażenie) sprawia jej problem. Nie wie, czy pójść w lewo, czy w prawo, więc nie idzie nigdzie. Nie spodziewałbym się więc reform służby zdrowia, szkolnictwa czy systemu emerytalnego. Plusem byłaby natomiast poprawa stylu prowadzenia polityki zagranicznej oraz (być może) kolesiostwo stałoby się mniej ewidentne (choć za to ręki bym sobie uciąć nie dał).

Zwykły wpis

Dodaj komentarz