Jeśli ktoś czytuje regularnie tego bloga, zapewne wie, że opublikowałem tu moje postanowienia noworoczne. Jest to zresztą logiczne, gdyż jednym z łatwiejszych sposobów zwiększenia prawdopodobieństwa osiągnięcia jakiegoś celu jest publiczne zobowiązanie się do tego. To jednak nie wystarczy. Równie ważne jest publiczne informowanie o poczynionych postępach. Zobaczmy, jak mi poszło w marcu:
- Wczesne wstawanie – w marcu wstawałem średnio o godzinie 7:51 (7:48 w dni robocze i 7:58 w dni wolne). Jest to znaczne pogorszenie w stosunku do poprzednich miesięcy. Natomiast wstawałem wcześniej w dni wolne.
- Codzienne czytanie – na czytanie poświęcałem średnio 28 minut dziennie. Dodatkowo spędziłem 5 godzin słuchając audiobooków. (To postanowienie nie uwzględnia stron internetowych ani książek związanych z nauką czy pracą).
- Usprawnienie systemu GTD – system GTD działa i wydaje się już dość dobrze dopracowany. Sytuacja dość znacznie się poprawiła, odkąd zacząłem korzystać z GoogleCalendar (o tym, jak korzystam z GC napiszę w niedalekiej przyszłości).
- Więcej nauki – zacząłem śledzić, co robię w zakresie nauki i dokładnie rozpisywać zadania i cele. Testuję, jak sprawdzą się deadline’y.
Bardziej spostrzegawczy czytelnicy mogli zauważyć, że z listy zniknęły dwa cele (mniej bzdur i porządkowanie finansów). Uznałem, że nie warto o nich pisać, gdyż porządkowanie finansów nadal polega na śledzeniu wydatków i wyciąganiu wniosków z tych zapisków. Jak wiecie z poświęcaniem mniejszej ilości czasu na bzdury pojawił się taki problem, że jest to dość niemierzalne. Dlatego na razie odkładam to postanowienie na półkę (wrócę do niego, gdy dokładniej je przemyślę i sformułuję w mierzalny sposób).